"Wycieczka w Karkonosze: Wyciąg na Kopę, "Śląski Dom", Równia pod Śnieżką, "Lucni Bouda" i czeski szczyt Krakonos na Kozich Grzbietach oraz zejście do Karpacza Kotłem Łomniczki"




W czerwcu udałam się na wycieczkę w Karkonosze. Pociągiem Kolei Dolnośląskich przyjechałam do Jeleniej Góry, a następnie autobusem Powiatowej Komunikacji Karkonoskiej dotarłam do Karpacza Białego Jaru. Niedługo, bo już w grudniu tego roku, zostanie uruchomione po 23 latach od jego zamknięcia, połączenie kolejowe z Jeleniej Góry do Karpacza, linia ta o numerze 340 jest już rewitalizowana. Linia ta została oddana do użytku w 1895 roku i od razu przyczyniła się do turystycznego rozwoju ówczesnego Karpacza. 

Gdy wysiadłam z autobusu w Białym Jarze, poszłam do dolnej stacji wyciągu "Zbyszko" na Kopę. Mniej wytrwali mogą nawet skorzystać z łącznika, czyli krótkiego wyciągu kanapowego, który dowozi ludzi z Białego Jaru do dolnej stacji "Zbyszka". Ja jednak wybrałam drogę na piechotę i już po około 10-15 minutach byłam na miejscu. Po drodze obejrzałam jeszcze Dziki Wodospad, na rzece Łomnicy, która ma swoje źródło w górach. Tego dnia kolejka do wyciągu była niewielka, więc wkrótce już jechałam kanapą czteroosobową na szczyt Kopy (1377 m n.p.m.). Przedtem, na wyciągu tym były również dwie gondole, ale niestety zostały zlikwidowane. 

Z Kopy poszłam czarnym szlakiem do schroniska turystycznego "Dom Śląski" na Równi pod Śnieżką, (1400 m n.p.m.). Można tu zjeść zupę lub coś innego na ciepło albo przenocować. Poszłam prędko na taras widokowy, położony 50 m dalej, skąd widać Studnicni Horę i Obri Dul w Czechach, gdyż jest to widok w stronę czeskiego kurortu Peca pod Śnieżką. W tym miejscu można też wejść na niebieski szlak, który prowadzi tędy, właśnie do Peca pod Śnieżką.  

Z pod "Śląskiego Domu" doskonale widać Śnieżkę z bliska, najwyższą górę Karkonoszy (1603 m), zaś na jej szczyt prowadzą stąd dwa szlaki, łatwiejszy i dłuższy - niebieski a później czerwony oraz drugi, krótszy, ale za to bardziej stromy - czerwony i czarny. Tym razem ominęłam Śnieżkę nazywaną też królową Karkonoszy, gdyż w planie miałam, przejście niebieskim szlakiem do czeskiego schroniska "Lucni Bouda", co zajęło mi około 30-40 minut. Po drodze szłam najpierw pośród kosodrzewiny, a później drewnianym chodnikiem, gdyż wokół mnie znajdowało się Torfowisko Upy. Rzeka ta - Upa, ma swoje źródło właśnie tutaj. Za mną wciąż wyłaniała się majestatyczna Śnieżka. Gdy znalazłam się nieopodal "Lucni Boudy", na Łabskiej Łące, znalazłam się również w Czechach.  

Wyciąg "Zbyszko" na Kopę...
Panorama na Kotlinę Jeleniogórską z pod górnej stacji wyciągu...
Od razu pojawił się widok na Śnieżkę...
Śnieżka i schronisko "Dom Śląski"...



Szlak czerwony, którym później będę schodzić do Karpacza...
Punkt widokowy w stronę Obri Dolu (Olbrzymiej Doliny) i Czech...


Na niebieskim szlaku w stronę Lucni Boudy...

Za plecami wciąż wyłaniała się Śnieżka...


Przez Torfowisko Upy idzie się drewnianym chodnikiem...


Wkrótce doszłam do Lucni Boudy, największego 
i najstarszego schroniska w Karkonoszach...

Z zewnątrz wygląda zwyczajnie ale wewnątrz 
kryje się luksusowy, górski hotel z wieloma udogodnieniami...
W restauracji w Lucni Boudzie...



Wewnątrz są też elektroniczne ekrany, 
przedstawiające przyrodę lub widoki Karkonoszy...




Wkrótce poszłam dalej czerwonym szlakiem 
w stronę Kozich Grzbietów i szczytu Krakonosz...
Za mną był taki piękny widok...

Rozwidlenie szlaków: w lewo czerwony na Kozie Grzbiety
i do Szpindlerowego Mlyna, a w prawo zielony Doliną Białej Laby...


W tym miejscu niegdyś znajdowała się Rennerova Bouda (1797-1938)...

Odtąd zaczęłam się łagodnie wspinać na szczyt Krakonosz (około 10 minut)...

Za mną wciąż wyłaniała się Śnieżka...
Aż wkrótce doszłam do miejsca, gdzie czerwony szlak 
nagle zaczynał schodzić (myślę że stromo) w dół, 
do Szpindlerowego Mlyna...
Stąd też ujrzałam Kozie Grzbiety, na pierwszym planie...



Z tego miejsca jeszcze tylko 200 m dzieliło mnie od punktu widokowego, 
na dolinę Białej Łaby i górne partie Karkonoszy...





Widoki ze szczytu Krakonosz, nie ma tu barierek, 
ale za to jest przepaść i trzeba uważać...


Z powrotem przy schronisku Lucni Bouda...
Na żółtym szlaku (łączniku), czyli fragmencie dawnej
 handlowej Śląskiej Drogi przez góry (10 minut)...
Biegnie tędy granica polsko-czeska...
Na czerwonym szlaku, czyli Drodze Przyjaźni 
Polsko-Czeskiej, w stronę Śląskiego Domu...
Wysokogórskie Obserwatorium Meteorologiczne na szczycie
 Śnieżki i z prawej kaplica św. Wawrzyńca na Śnieżce...
Jadłospis w Śląskim Domu...
Koło Śląskiego Domu, skręciłam w dół, na czerwony szlak, 
który Kotłem Łomniczki schodzi do Karpacza...
Niemal przez cały kilometr lub nawet więcej, było widać Śnieżkę 
oraz Kocioł Łomniczki i Kotlinę Jeleniogórską w oddali...





Po drodze minęłam też symboliczny 
Cmentarz Ofiar Gór w Karkonoszach...




Niżej spotkałam uroczy wodospad...








Po ponad kilometrze doszłam wreszcie do "Schroniska nad Łomniczką", 
gdzie obecnie jest otwarty bufet na wolnym powietrzu
 z różnymi przekąskami na ciepło, napojami i itp.
Zaś schronisko pod koniec czerwca tego roku było jeszcze w remoncie,
 ale zapewne wkrótce zostanie otworzone...

Czerwonym szlakiem zeszłam w około godzinę do Karpacza...



Siedziba GOPR-u w Karpaczu...
Dawny hotel Orlinek, zbudowany w 1913 roku, 
w którym było wówczas 200 miejsc noclegowych...
Wieża widokowa "Orlinek", otworzona w starej skoczni narciarskiej:)


"Lucni Bouda" jest największym i najstarszym schroniskiem górskim w Karkonoszach. Reklamuje się ona jako najwyżej położony hotel górski w Europie Środkowej. Początki tego schroniska sięgają już 1623 roku, ponieważ w 1869 roku odnaleziono tu kamień młyński właśnie z datą 1623. Według dwóch różnych legend, Boudę założyli tu dwaj bracia, którzy tuż przed wojną trzydziestoletnią pokłócili się o spadek, a jeden z braci ukrył się, będąc ranny, przed bratem właśnie tu, ale na szczęście brat go odnalazł, uratował i bracia pogodzili się, zaś w miejscu odnalezienia brata, postanowili wybudować drewnianą chatę, aby dawała schronienie podróżującym po górach. 

Wedle drugiej legendy chatę tu zbudowało małżeństwo czeskie, które należało do cerkwi czeskich braci i musiało się wysoko w górach ukryć przed prześladowaniami religijnymi.

Bouda później przechodziła z rąk do rąk i była kilkukrotnie przebudowywana. Do 1857 roku należała do znanej rodziny Rennerów. Znajdowało się tu wielkie gospodarstwo górskie i na rozległych, okolicznych łąkach wypasano kozy i bydło. W XIX wieku naukowcy przyjeżdżali tutaj, aby prowadzić badania przyrodnicze, prowadzono wówczas stąd także obserwacje meteorologiczne. W 1875 roku "Lucni Boudę" nowy właściciel rozbudował pod kątem wzmagającego się właśnie wtedy ruchu turystycznego. Od 1886 do 1945 roku "Lucni Bouda" należała do braci Bonschów którzy w 1914 roku przerabiają "Lucni Boudę" na największe schronisko w Karkonoszach z liczbą stu pokoi do wynajęcia. W 1938 roku bracia Bonschowie zainstalowali centralne ogrzewanie, a w "Lucni Boudzie" niemieccy turyści mieli do dyspozycji czytelnię, salon gier, pralnię i serwis nart. W czasie wojny odbywały się tu ćwiczenia Wehrmachtu i mieściła się baza Hitlerjugend. 

Po drugiej wojnie światowej "Lucni Boudę" prowadziło kilka organizacji, np. Klub Czeskich Turystów od 1991 roku. W latach 2002-03 prywatny właściciel 'Lucni Boudy" doprowadził do jej zamknięcia i podupadnięcia. Na szczęście w 2004 roku "Lucni Bouda" znalazła nowego właściciela - czeską spółkę AEZZ, do której należy do dziś. Bez dwóch zdań, stare schronisko jest dziś w najlepszych na świecie rękach, obiekt z zewnątrz wygląda na zabytkowy oraz stary, ale wystarczy wejść do środka, gdzie drzwi same rozsuwają się przed nami automatycznie, a wewnątrz jest wiele nowoczesnych instalacji, np. duże ekrany, które pokazują filmy o "Lucni Boudzie" i Karkonoszach oraz prognozę pogody, wielka restauracja z ekranami dotykowymi, na których zamawiamy potrawy, samoobsługowe zameldowanie na nocleg, i automaty z pamiątkami. A przede wszystkim  obiekt ten ma bardzo wysoki standard, można powiedzieć, że jest luksusowy, zwłaszcza, że znajduje się na tak dużej wysokości (1410 m n.p.m.).  Są tu do wynajęcia apartamenty oraz pokoje, są trzy sauny, Piwne SPA, jaccuzi i możliwość zamówienia masażu. A zimą,"Lucni Bouda" organizuje psie zaprzęgi, jazdy skuterem śnieżnym i inne. Od 2012 roku istnieje tu też browar, w którym z wody ze źródła Białej Łaby produkuje się piwo Parohac; browar ten można zwiedzać. 

Warto też dodać, że już od XII wieku koło dzisiejszej "Lucni Boudy" przechodził stary szlak handlowy o nazwie "Śląska Droga", który prowadził z Czech, z dzisiejszego Hostinnego przez później założone: Vrchlabi, schronisko Vyrovkę, Lucni Boudę, Strzechę Akademicką aż do Karpacza i Jeleniej Góry. Wokół tego szlaku powstało dawno temu wiele osad górskich. 

Dziś z pod "Lucni Boudy" możemy się udać albo czerwonym szlakiem, przez Białą Łąkę, Lucni Plan aż do Vyrovki (kolejnego czeskiego schroniska) i jeszcze dalej w dół w różne miejsca, np. do Peca pod Śnieżką w Czechach; możemy też wybrać niebieski szlak, przez Dolinę Białej Łaby oraz do schroniska "Bouda u Bileho Labe", skąd można zejść do czeskiego kurortu Szpindlerowy Młyn albo pójść stąd w drugą stronę na Przełęcz Karkonoską. Można także wybrać trzeci szlak czerwony, i pójść nim w stronę Kozich Grzbietów oraz na widokowy szczyt Krakonosz (1422 m), aby dalej móc zejść w dół do Szpindlerowego Młyna. I ten szlak właśnie wybrałam, chociaż chciałam dotrzeć tylko do momentu gdy czerwony szlak stromo zaczyna schodzić w dół, i stamtąd są niesamowite widoki na położony głęboko w dolinie Szpindlerowy Młyn oraz na Kozie Grzbiety (3-kilometrowy grzbiet górski, wyglądający na skalną grań). Zaś 100 m w bok, od tego miejsca, można pójść na najdalszy punkt widokowy na Krakonoszu i ujrzeć widok na Dolinę Białej Łaby i szczyty karkonoskie.

Gdy obejrzałam już wszystko, wróciłam tą samą trasą do "Lucni Boudy", przed sobą widząc Śnieżkę, ale tym razem wybrałam czwartą opcję z pod tego schroniska, czyli fragment dawnej Śląskiej Drogi, dzisiejszy żółty szlak, który w 10 minut zaprowadził mnie do czerwonego szlaku, który idzie grzbietem Karkonoszy, ze Szrenicy aż do Przełęczy Okraj a nazywa się drogą przyjaźni Polsko-Czeskiej.  Odtąd byłam dopiero znowu w Polsce i tym szlakiem doszłam z powrotem aż do "Śląskiego Domu", aby po odpoczynku na ławkach, wokół "Śląskiego Domu", zacząć schodzić innym czerwonym szlakiem przez Kocioł Łomniczki do Karpacza Białego Jaru. 

Tym razem znajdowałam się już tylko i wyłącznie po polskiej stronie Karkonoszy. Niestety, jak dla mnie, szlak ten przez około pierwszy kilometr lub nawet więcej, okazał się być bardzo trudny. Gdyż ta kamienista, niezbyt szeroka ścieżka była bardzo stroma, nie miała żadnych zabezpieczeń, typu barierki, w dole była niemal cały czas przepaść. Przyznaję, że przyprawiło mnie to o zawroty głowy, lekkie mdłości a nogi miałam jak z waty. Mimo, że nie mam lęku wysokości, to więcej chyba tędy nie pójdę, według mnie jest to szlak dla osób z bardzo dobrą kondycją, gdyż zejście wymaga dużego wysiłku i koncentracji. A dodatkowo osoby które mają lęk wysokości, w ogóle nie powinny tędy iść.

Dlatego, gdy doszłam do "Schroniska nad Łomniczką", odetchnęłam z wielką ulgą. Od tej pory, jak się za chwilę okazało czerwony szlak zamienił się w bardzo łagodnie schodzącą, szeroką, leśną, wygodną drogę z pięknym lasem wokół. 

Wracając do "Schroniska PTTK nad Łomniczką", znajduje się ono właśnie w remoncie (czerwiec 2023), budynek jest już z zewnątrz niemal pięknie wykończony, więc niedługo prawdopodobnie zostanie otwarte. W 2019 roku schronisko to zostało zamknięte z powodu złego stanu technicznego. Unowocześnione schronisko ma podobno również stanowić bazę noclegową, gdyż dotychczas był tu tylko bufet, w sezonie letnim. W zimie czerwony szlak przez Kocioł Łomniczki do "Śląskiego Domu" jest zamknięty. 

W około godzinę zeszłam stąd do Karpacza, wspomnianym już czerwonym szlakiem. Polecam ten odcinek z Karpacza do "Schroniska nad Łomniczką", jako spokojny, relaksacyjny spacer przez ładny, górski las. 

Ponadto, od "Schroniska nad Łomniczką" można także zejść do Karpacza Wilczej Poręby drugim, żółtym szlakiem, który jednak wyglądał na mniej dogodny. 

W Karpaczu minęłam jeszcze dawny hotel "Orlinek", zbudowany w 1913 roku jako największy hotel w Karpaczu (posiadał 200 miejsc noclegowych) oraz wieżę widokową Orlinek, urządzoną w starej skoczni narciarskiej. A także siedzibę GOPR-u. A potem dotarłam już do przystanku autobusowego w Białym Jarze i odtąd została mi już tylko droga powrotna do domu. Trasa ta wyniosła około 20-21 km, zaś przejście jej zajęło mi ponad 7 godzin. 

Ania. 
Źródło - www.lucnibouda.cz



Komentarze

Znajdź hotel, apartament lub dom do wynajęcia

 

Popularne artykuły

„Zima w Adršpašskich Skalach, Czechy”

„Wioska Ślężan i cmentarzysko kurhanowe w Będkowicach sprzed około 1200 lat”

„Srebrną Drogą na Wielką Sowę”

Tajemnicza góra Ślęża

„Kim był Jara Cimrman, kilka słów o ścieżce rowerowej, prowadzącej jego śladami i Majak Jary Cimrmana…”

Pomóż w utrzymaniu naszego bloga :)

Postaw mi kawę na buycoffee.to