Proza Kristian Hanah jest mi znana dzięki przeczytaniu znakomitej książki pt. Słowik. Było to kilka lat temu, a do dzisiaj wspominam piękny język, bohaterów i ich niezwykłe losy. Publikacja ta została doceniona przez grono użytkowników portalu Lubimyczytać i to oni wyróżnili ją jako najlepszą książkę historyczną w 2016 roku.
Natomiast kolejna publikacja tej samej autorki przenosi nas na mroźną Alaskę, chociaż to nie jedyne miejsce wydarzeń.
Akcja Wielkiej samotności rozpoczyna się w Seatle w 1974 roku. Oto po wojnie w Wietnamie wraca Ernt Allbright do żony Cory i córki Leni. Niestety to już nie ten sam człowiek, co przed wojną. Ernt przywlókł ze sobą bagaż traumatycznych przeżyć, z którym sobie nie radzi. Były jeniec jest targany sennymi zmorami, co wpływa na jego agresywne zachowanie wobec rodziny.
Przy najbliższej okazji Ernt postanawia uciec od niszczycielskiej przeszłości i zaszyć się na dzikiej Alasce. Niestety jego krucha psychika wcale się nie odbudowuje, wręcz przeciwnie – brak pieniędzy i perspektyw wpędza głównego bohatera w pułapkę, jaką jest alkoholizm i tyranizowanie najbliższych.
Ogromnym atutem lektury są doskonałe opisy bezkresnej Alaski w latach 70 i 80 XX wieku. Ukazane są w niej realia życia i dzikość tej krainy. To, że człowiek musi liczyć na siebie, że zewsząd czyhają na niego zagrożenia, że sam musi polować, żeby mógł przeżyć zimę.
Ciekawa fabuła, barwna charakterystyka postaci i smutny wątek przemocy w rodzinie splatają się i łączą w logiczną całość.
Autorka potrafi żonglować emocjami, wplatać w losy bohaterów kontrastowe sytuacje. To bardzo zbliża czytelnika do współodczuwania. Bo kto z nas nie przeżył wielkiej miłości, przyjaźni, strachu i poczucia straty?
Wielka samotność to książka godna polecenia, mimo że krytycy mogliby się przyczepić do hołdowania stereotypom czy zbyt obszernych opisów.
Biorąc pod uwagę za i przeciw uważam, że kanwa powieści mogłaby posłużyć do napisania ciekawego scenariusza filmowego.
Komentarze