Wielu czytelników wybór lektury dokonuje sugerując się opisem z okładki lub pierwszymi zdaniami. W moim przypadku były to pierwsze słowa z książki „Julia i Rekin” Kiran Millwood Hargrave. „Ocean kryje w sobie więcej tajemnic niż niebo(...)”. „Cóż za wspaniały, poetycki język” - pomyślałam i od razu zatopiłam się w lekturze, pochłaniając kolejne stronice.
Narratorem powieści jest dziesięcioletnia dziewczynka, która wraz z rodzicami przeprowadza się na wyspę Unst, by tam ojciec Julii zreperował starą latarnię, a mama – biolożka morska, mogła prowadzić badania nad rekinem grenlandzkim.
Dziewczynka jest bystra, śmiała i komunikatywna. W nowym środowisku szybko poznaje przyjaciela, z którym chętnie spędza czas w nietuzinkowy sposób. Na przykład oglądając niebo przez teleskop i fotografując podniebne widoki.
Początek lektury owiany jest sielankowym klimatem. Widzimy kochającą się rodzinę pośród malowniczej przyrody.
W pewnym momencie zaczynają „wychodzić trupy z szafy”. Czarna przeszłość powraca jak zły szeląg.
Nagle dowiadujemy się o różnych komplikacjach i trudnościach, z którymi mierzą się główni bohaterowie.
Niewinna z pozoru pasja mamy przeradza się w obsesję, a Julia zaczyna się czuć opuszczona. Na dodatek dziecko zaczyna się obwiniać za niepowodzenia mamy, przez dochodzi do granicznej sytuacji.
„Julia i Rekin” wydane przez Słowne Młode to literatura wysokich lotów. Narracja wciąga i zachwyca od pierwszych akapitów. Dojrzały, niebanalny styl oraz ogromne pokłady emocji przyczyniają się do szklistych oczu czytelnika.
Książka to czuła opowieść o spełnianiu swoich marzeń i poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, o przyjaźni, o sile rodzinnych więzi, to wreszcie książka o życiu współczesnych dzieci, ale osadzona w realiach oddalonej wyspy, gdzie życie jakby zwolniło bieg, a mieszkańcy czerpią radość z „tu i teraz”.
Komentarze